Na początek moje wyznanie: Uwielbiam lawendę!, a nawet kocham! To prawdziwa fiolet love ;) Od kiedy mam ogród wiedziałam, że musi się ona w nim znaleźć. Zaczęło się całkiem niewinnie od 2-3 krzaczków. Teraz mam już 20, są różnych wielkości, bo co roku sadzę nowe :) Odnajduję pod starymi krzaczkami młode sadzonki, które przesadzam do małych doniczek i hoduje. Dla niektórych z nich znajduje miejsce u mnie w ogrodzie inne są prezentem dla moich bliskich.
Kiedy lawenda zakwita, delikatnie kołysze się na wietrze, a nad nią fruwają motyle, trzmiele i inne owady wtedy moje serce się raduje. Wtedy też przychodzi upragniona pora na lawendowe zbiory! Ale nie ścinam wszystkich gałązek od razu. Zostawiam też dla owadów żeby mogły się nimi nacieszyć. Przenoszę ten zapach do domu i wykorzystuję w różny sposób. Robię z nich na przykład małe wiązanki, które przewiązuję sznurkiem albo wstążką i zostawiam do wysuszenia. Są świetną letnią dekoracją, która wypełnia swoim zapachem cały dom.
Mam też inne sposoby na jej wykorzystanie, ale o tym już mam nadzieję wkrótce... :)
Do miłego!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz